- 🏠 Strona główna
- ✈️ Wszystkie kierunki
- Grecja
- Spinalonga, czyli „wyspa żywych trupów” na Krecie
5 grudnia 2023
Spinalonga, czyli „wyspa żywych trupów” na Krecie
Spis treści
Z oddali piękna, maleńka wysepka, na której znajdują się majestatyczne, starożytne fortyfikacje. Położona w malowniczej zatoce, otoczona głęboką, błękitną wodą. Skrywa w sobie historię pełną bólu, smutku i cierpienia. Historię, która brzmi jak legenda z czasów starożytnych. Aż trudno uwierzyć, że wydarzenia, z których zasłynęła wyspa miały miejsce w XX wieku. Jaką tajemnicę dźwigają te mury?
Więzienie dla ludzi, którzy nie popełnili żadnego przestępstwa. W czasach, gdy nie znano leku na trąd, zsyłano tu chorych, pozostawiając ich bez lekarstw i opieki. Miejsce, które miało być sanatorium, stało się izolatką. Mimo tego pozostawieni tam na pastwę losu chorzy, potrafili stworzyć wspierającą się społeczność, a losy tych ludzi i wyspy okazały się fascynującą historią zjednoczenia w obliczu niewyobrażalnych trudności.
Zdjęcie z wnętrza domuPoczątki wyspy, czyli forteca chroniąca przed piratami
Cofnijmy się do początku. Spinalonga to mała wyspa na Morzu Egejskim, leżąca w północno-wschodniej części Krety, w pobliżu miejscowości Elunda. Dokładna przyczyna powstania wyspy nie jest znana. Prawdopodobnie w wyniku trzęsienia ziemi w 1500 r. p.n.e. oddzieliła się od pobliskiego półwyspu o tej samej nazwie, ale jest też możliwość, że to ludzie zniszczyli połączenie z lądem, używając wydobytych w ten sposób skał do budowy fortyfikacji.
Wyspa od zawsze miała znaczenie taktyczne – broniła dostępu drogą morską do średniowiecznego miasta Olous, które w latach swej świetności stanowiło atrakcyjny kąsek dla arabskich piratów. Niestety wskutek częstych najazdów, mieszkańcy opuścili te tereny w VII w. i pozostały one niezamieszkałe aż do XV w., gdy zainteresowali się nimi Wenecjanie. Wkrótce region ten nabrał wartości handlowej, a w związku z ciągłym zagrożeniem ze strony Turcji, zmusiło to Wenecjan do ufortyfikowania wyspy.
W 1579 r. Wenecjanie wybudowali na wyspie fort, który okazał się niezdobywalną fortecą, jedną z najważniejszych w basenie Morza Śródziemnego.
Później, w 1715 r. Spinalonga trafiła w ręce Turków w wyniku ostatniej wojny osmańsko-weneckiej. To oni budują na terenie wyspy zabudowania mieszkalne i pozostają na terenie wyspy aż do 1903 r., po tym, jak 5 lat wcześniej grekom udaje się odzyskać wyspę.
I w tym momencie rozpoczyna się najbardziej niechlubna część historii greckiej wyspy. W roku 1903 władze Krety zdecydowały o utworzeniu tu leprozorium, czyli miejsca, do którego zsyłano chorych na trąd. Pomysł ten zakładał, że dzięki temu chorzy będą odizolowani od reszty społeczeństwa, a więc powstrzyma to rozwój choroby, ponadto będą prowadzić spokojne życie wśród podobnych sobie, a na wyspie będą pod stałą opieką wykwalifikowanej kadry medycznej. Historia jednak pokazuje, że założenia te były idealistyczne, a wyspa zamiast szpitalem stała się więzieniem, a później grobem wielu chorych.
Nielubiana choroba
Dwa słowa o chorobie Hansena: jest to zakaźna choroba wywoływana przez bakterię, powodująca znaczne zniszczenia w tkankach, zanik mięśni oraz deformacje kości i stawów. Objawy ujawniają się pod postacią różnego rodzaju zmian skórnych. I właśnie ze względu na to, choroba ta wywołuje silny lęk przed zarażeniem, a więc i skrajny ostracyzm.
Schorzenie nieczystych ludzi, kara za grzechy – tak kiedyś określano chorych na trąd. Po czym ubierano ich w łachmany, przepędzano za miasto i dawano kołatki, by sygnalizowali innym, że się zbliżają. Kiedyś – to znaczy tysiące lat temu. Pierwsze wzmianki o tej chorobie pochodzą z II-III tysiąclecia p.n.e. Przez wieki choroba ta wiązała się ze społecznym wykluczeniem, chorzy tracili swoje prawa, byli zmuszani do opuszczenia miast lub siłą umieszczano ich w leprozoriach i odprawiano za nich modlitwy jak za zmarłych.
Sytuacja zmieniła się jednak diametralnie w epoce wypraw krzyżowych, gdy zaczynają chorować zasłużeni rycerze, czy nawet królowie. Od tamtej pory pomoc i leczenie chorych zostaje uznane za chrześcijański obowiązek. Tym bardziej ciężko uwierzyć, że na początku XX w. mamy nadal podejście z początków epoki średniowiecza.
Kolonia wykluczonych
Rzeczywistość na Spinalondze wygląda zupełnie inaczej niż to, co na początku deklarowały władze. Chorych i „podejrzanych” o trąd zabiera się z ich domów oraz rodzin siłą. Trafiają na odizolowaną wyspę do pustych domów. Nie ma tu opieki medycznej czy leków, nie ma nawet jedzenia, a woda trzymana w nieodpowiednich warunkach staje się zanieczyszczona.
Zdjęcie z wnętrza domuPiec do dezynfekcjiChorzy mogą polegać tylko na sobie nawzajem. Próbują uprawiać ziemię, ale szybko okazuje się, że susza doprowadza ich do całkowitej zależności od miasteczka. Na wyspę przyjeżdżają handlarze, którzy sprzedają chorym jedzenie za kilkukrotnie wyższą cenę niż w mieście.
Wkrótce na wyspie pojawiają się strażnicy – skazani więźniowie, którzy dręczą chorych, nadużywają władzy oraz wykorzystują ich sytuację, by zarobić. Lekarze, którzy mieli być na miejscu na stałe, przyjeżdżają na wyspę czasami. Architektura wyspy też nie jest sprzymierzeńcem chorych. Wysokie stopnie i strome schody stanowią nieprzekraczalną barierę dla zdeformowanych chorobą kończyn.
W 1904 rok wyspę zamieszkuje już 251 trędowatych. Nowych pacjentów, zakutych w kajdanki, przywozi policja. Chorzy trafiają na wyspę i trwają w okrutnej bezradności i samotności, odizolowani od bliskich, skazani na śmierć.
Brama przez którą przechodzą chorzy przywiezieni na wyspę. Stąd już nie ma powrotu.Wszystko to prowadzi do buntu mieszkańców wyspy, którym w efekcie udaje się doprowadzić do usunięcia z wyspy strażników-prześladowców oraz otworzenie na wyspie sklepów i kawiarni.
Od 1913 r. po dołączeniu Krety do Grecji, na wyspę zaczynają przypływać chorzy również z innych części kraju, w tym wykształceni i zamożni mieszkańcy Aten. Jest to przełomowy moment w historii Spinalongi, ponieważ dzięki tym ludziom, na wyspie powoli pojawiają się kolejne zmiany. Stworzono wówczas pierwszy prowizoryczny szpital na wyspie, chorym opatruje się rany, ściany maluje się wapnem w celu odkażania, na wyspie pojawia się generator prądu i światło.
Niestety rozwój zderza się z okrutną rzeczywistością i nadchodzi najgorszy dla chorych okres – druga wojna światowa. Odcięci od świata, pozbawieni dostaw żywności chorzy cierpią z głodu, wielu z nich umiera. Na szczycie wieży co chwila widać czarną flagę symbolizującą śmierć kolejnej osoby – jedyny sygnał, jaki chorzy mogli dać światu w tamtym czasie.
Po wojnie na wyspę dociera odkryty w 1943 roku przez Alberta Schatza pierwszy lek na trąd (streptomycyna). Wraz z nim na wyspę dopływa fala nadziei na ozdrowienie i życie poza kolonią.
Władze zmagają się z logistyką, nie bardzo wiadomo co zrobić z chorymi. Dopiero w 1957 r. leprozorium zostaje zamknięte, ozdrowieńcy trafiają na ląd, a chorzy do szpitali. Ostatnią osobą, która opuszcza wyspę w 1962 r., jest ksiądz, który przybył na wyspę pomagać chorym i sam nigdy nie zapadł na trąd. Od tamtej pory wyspa pozostaje niezamieszkała, a dziś w całości jest udostępniona do zwiedzania.
Społeczność trędowatych
To, co jest niesamowite w tej historii, to fakt, że pomimo trudności związanych z chorobą i totalnego odosobnienia, ludzie, żyjący w tak okrutnie ciężkich warunkach i z perspektywą zbliżającego się końca, potrafili stworzyć wspierającą się społeczność. Na wyspie powstała pewnego rodzaju wspólnota, z własnymi zwyczajami i systemem wsparcia dla chorych. Mieszkali razem, organizowali się w grupy, pomagali sobie nawzajem w codziennych trudnościach. Osoby mniej chore opiekowały się tymi, którzy potrzebowali już zaawansowanej pomocy. Prowadzili prowizoryczne szkoły, wykonywali drobne rzemiosło, odtwarzali znane gry z kamieni, a nawet zawierali małżeństwa wewnątrz wyspy. W całym tym ubóstwie i wykluczeniu potrafili stworzyć coś, co pomagało im przetrwać.
Ogólne wrażenie
Przyznam, że wizyta na Spinalondze zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Z jednej strony położenie wyspy w malowniczej Zatoce Mirabello, rejs statkiem i widoki ze szczytu fortu stanowią atrakcję samą w sobie. Z drugiej, przejmująca historia i świadomość tego, że te mury są nasączone ludzkim cierpieniem, samotnością i śmiercią, jest bardzo poruszająca. To miejsce wzbudza refleksje nad własnym życiem oraz dostatkiem jakiego doświadczamy na co dzień, często zapominając o tym, że nie każdemu jest to dane.
Jest to też miejsce bogate pod kątem architektonicznym – dobrze zachowane uliczki prowadzą nas przez zakamarki dawnego miasta. Znajdziesz tu między innymi doskonale zachowaną fortecę wybudowaną przez Wenecjan w XVI w., szpital powstały w latach 30 XX w., a także wenecki kościół św. Jerzego z cmentarzem, na którym chowano tych, którym nie udało się nigdy opuścić wyspy. W części, która była zamieszkała przez chorych, zorganizowana jest wystawa edukacyjna. Mury obronne dostarczają też pięknych punktów widokowych na otaczającą okolicę.
Naprawdę polecam odwiedzić to miejsce.
Źródło zdjęcia: telegraph.co.ukWięcej na ten temat
Wszystkim zainteresowanym pogłębieniem historii wyspy polecam książki:
- brytyjskiej pisarki Victorii Hislop „Wyspa” z 2005 r., która opowiada historię wyspy z perspektywy rodziny rozdzielonej przez chorobę
- oraz polskiej autorki Małgorzaty Gołoty „Spinalonga Wyspa trędowatych”, która przeczesała archiwa, odnalazła ostatnich żyjących świadków i opublikowała historie, które władze starały się skrzętnie zatuszować.
Jak dostać się na Spinalongę
Na wyspę możesz dopłynąć z pobliskich miejscowości takich jak Elunda, Plaka lub Agios Nikolaos. Możesz kupić wycieczkę wielkim promem z przewodnikiem w lokalnym biurze podróży albo przedostać się małą łódką i zwiedzać wyspę samodzielnie.
W Elundzie statki odpływają z głównego portu co pół godziny. Podróż na wyspę trwa 20 minut, koszt przeprawy w dwie strony to 14 €/osoby. Po przypłynięciu na wyspę małym statkiem dostaliśmy informację, że rejs powrotny odbędzie się za godzinę i 15 minut, co w zupełności wystarczyło, by obejść całą wyspę.
Po przypłynięciu na wyspę musimy uiścić opłatę w kasie za wstęp – 8 €/osoby.
Mam nadzieję, że udało mi się chociaż trochę przybliżyć Ci historię wyspy i zamieszkujących ją ludzi. Myślę, że naprawdę warto się tam wybrać, zobaczyć te mury, poczuć to miejsce, ten klimat na żywo, całym sobą.
😺 To może Cię zainteresować
Cześć! 👋 Jestem Magda
Uwielbiam włoską kuchnię, hiszpański język i wiedeńską architekturę. Polskie góry i ruskie pierogi. Zwiedzam europejskie zakątki korzystając z tanich lotów i wyszukując ciekawe do odwiedzenia miejsca. A w przerwach od podróży piszę o życiu, niezmiennie przy kubku kawy. Wszystko opisuję tutaj, częstuj się!